Nie wiem.
Może to zbliżające się dwudzieste któreś urodziny powodują, że coraz trudniej zasnąć kiedy głowa pęka od nachalnych myśli?
Nie wiem.
Jedno jest pewne. Myślę, iż kiedy, jak nie teraz mamy czas aby zgarnąć życie w swoje ręce? Kto nie ryzykuje ten nie traci - powiadają...
Rzuciłam pracę, do poniedziałku będę się pławić w bezrobociu, potem zacznę się martwić tym, że 10tego stycznia moje konto nie zostanie już dobrodusznie doładowane...
Jak to jest? Czy naprawdę tak ciężko o możliwość pracy do której można przychodzić każdego dnia z uśmiechem od ucha do ucha (bez wspomagaczy)?
Mimo tego, że zawsze wydawało mi się, iż jestem na tyle uniwersalna, że z łatwością wpasowuję się w każde nowe stanowisko (środowisko) tym razem coś "nie zazębiło".
Kiepski okres sobie wybrałam, oj kiepski. Ponoć żaden pracodawca nie jest skory zatrudniać zaraz przed świętami, ale to przecież święta są tym czasem, że pragniemy spełniać nie tylko cudze, ale i swoje marzenia.
Moim była odrobinka świętego spokoju...
Co o tym myślicie?
A oto, czym postanowił Grubasek obdarzyć mnie w tym roku
Strzał w 10!
Teraz tylko budyń czekoladowy i... nura w pióra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz